Jeszcze w odległych sowieckich 70. i późniejszych latach mego dzieciństwa, miałem okazję słyszeć opowiadań służących w owych czasach przy kościele pw. św. Trójcy w Wędziagole zakonnic: Stanislawy Truskowskiej, Stefanii Fromówny oraz Konstantego Ciechanowicza, Stefanii Stelmaszyńskiej o ukazujących się w naszym kościele i przez nich nie raz widzianych obłoczkach. Ci starzy wędziagolanie, słudzy kościelni, otwarcie opowiadali gdzie i w jakich okolicznościach przyszło im widzieć i spotkać się z tymi niewytłumaczalnymi obrazami i zjawiskami.
Nie brak nam sceptycyzmu, ale, jak głosi ludowe przysłowie, lepiej jeden raz zobaczyć, niż dziesięć razy usłyszeć. Miałem okazję zobaczyć. Ten dzień nastał w ostatnią niedzielę stycznia 2017 roku, kiedy obchodziliśmy pierwszą rocznicę śmierci naszego dobrego przyjaciela Władysława Gróździa. Od razu po Mszy św., śpiewając Anioł Pański, były robione zdjęcia dla naszego portalu internetowego i nagle na ekranie niezawodnego i wypróbowanego w różnych warunkach aparatu fotograficznego ukazały się białe obłoczki, niby lekka mgła. Najpierw przyszło na myśl, że się zepsuł aparat fotograficzny, ponieważ przed obiektywem nie było widać żadnej mgły, żadnych chmurek. Zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć, chcąc się przekonać czy aparat dobrze działa. Działał niezawodnie. Po przeglądnięciu zdjęć, upewniliśmy się, że są dobre, wyraźne, ale na dwóch zostały utrwalone białe obłoczki (te zdjęcia proponujemy Czytelnikom obejrzeć i ocenić).
Po roku, 21 stycznia 2018 roku, uroczyście obchodziliśmy 155. rocznicę Powstania Styczniowego 1863 roku, brało udział wielu gości, młodzieży. Podczas robienia zdjęć w czasie Mszy św. powtórzyła się ta sama historia: aparat fotograficzny przed głównym ołtarzem znów utrwalił identyczne zjawisko. Wszystko się powtórzyło: wyraźne zdjecia i znów na dwóch utrwalone zostały białe obłoczki... Odżyły dawno zapomniane opowiadania starych wędziagolan posługujących w kościele... I jak tu w nie nie wierzyć.
Czasy się zmieniają, szkoda, że większość ludzi dziś nie rozumie sensu Mszy św., nie potrafi odczuć i ocenić zachodzących podczas Mszy św. głębokich procesów i po prostu na wszystko macha ręką.Stare prawdy wiary oddalają się, a nowych wyjaśnień, dlaczego i jak to się odbywa w trakcie takiego procesu, ludzie nie otrzymują. Pozostaje pocieszać się i wierzyć, że miłość chrześcijańska zawsze jest żywa, nie zważając na to, czy bliscy są na tym świecie, czy już po drugiej stronie wieczności i jeszcze bardziej się starać o to, byśmy byli godni cieszyć się życiem wiecznym razem z Bogiem.
Ryszard Jankowski
Czytaj więcej...