Szlachetni ludzie, potomkowie zacnej szlachty odnajdują wędziagolską krainę dzięki wspomnieniom i opowiadaniom krewnych w sędziwym wieku.Dowiadują się o starych zaściankach szlacheckich, zagrodach parafii, takich jak: Boniszki, Narkuny, Pacuny, Nartowa. Tam od wieków żyli ich przodkowie - rodziny polskiej szlachty: Dowtortów, Michelewiczów, Zdanowiczów. W wymienionych miejscowościach znajdowała się ich ziemia, rosły lasy, oko cieszyły dworki. W wędziagolskim kościele św. Trójcy zawierali oni związki małżeńskie, chrzcili swoje dzieci i znaleźli wieczny spoczynek na starym przykościelnym cmentarzu.
Oni szczerze i twardo wierzyli, odpowiednio rozumieli swój chrześcijański obowiązek, kochali Boga i ludzi tej krainy, troszczyli się o swoją świątynię. Wychowywali dzieci w duchu chrześcijańskim. Więc też one wybrały drogę służenia Bogu. W Pacunach mieszkali dziadkowie świetlanej pamięci biskupa Władysława Michelewicza - Zdanowiczowie. Tam też się urodziła jego mama - Joanna Zdanowiczówna. Służeniu Bogu i ludziom poświęciła swoje życie również siostra biskupa - należąca do sióstr benedyktynek Benjamina Michelewiczówna.
Wielu jeszcze przedstawicieli tej rodziny moglibyśmy z przyjemnością wspominać. Oni kochali swoją krainę, uczciwie pracowali, ich zasługi były szczególne i dlatego znane.
Po przyjściu sowietów władza komunistyczna zabrała ich własność, ludzie byli prześladowani i zsyłani, niektórym udało się dostać za granicę. Polacy z Wędziagoły, oddając hołd pamięci swoich ziomków, na ile pozwalają możliwości, starają się doglądać miejsca ich wiecznego spoczynku.
Niedawno, szukając korzeni swojej rodziny, prowadzona przez Opatrzność Bożą, stary przykościelny cmentarz w Wędziagole odwiedziła przedstawicielka rodzin szlacheckich Dowtortów, Michelewiczów i Zdanowiczów Vilūnė Joana Bučinskienė. Tu całkiem niespodziewanie spotkała się z Polakami z Wędziagoły. Zadzieżgnęła się ciekawa, owocna rozmowa. Podzieliliśmy się na żywo posiadanymi wiadomościami o tej rodzinie.
Wędziagolscy Polacy bardzo się cieszyli z niespodziewanego spotkania. Wiele dowiedzieliśmy się o losach przedstawicieli tej rodziny. Otrzymaliśmy też ciekawy materiał – stare fotografie, które uzupełniły zbierane przez nas w ciągu wielu lat archiwum, mówiące o dawnych mieszkańcach wędziagolskiej krainy.
Boskie znaki czasu – nie minęliśmy się, spotkaliśmy się. Bóg poprowadził nas odpowiednią drogą tam, gdzie trzeba, dokąd wołają korzenie ludzkiej natury. Bóg wyznaczył spotkanie wówczas, kiedy ono było potrzebne. Nie wątpimy w to, ale też człowiek powinien garnąć się do swojej przeszłości, szukać początku i kontynuacji...
Ryszard Jankowski
Komentarze