Listopadowe wiatry zerwały ostatnie liście z drzew na starym wędziagolskim przykościelnym terenie. Niemała ich część spadła na zbocza nowego dachu kościoła pw. św. Trójcy. Zmyte jesiennym deszczem znalazły się one w systemie odprowadzania wody – rynnach i rurach spustowych.
Polacy z Wędziagoły mający smutne doświadczenie ze starymi drzewami na przykościelnym terenie, z ich liśćmi, dziurawym starym dachem kościoła i innymi związanymi z tym kłopotami, zabrali się do działań prewencyjnych - czyszczenia rynien i rur. Do tej pracy został zaangażowany podnośnik i pracownicy, którzy wspięli się na dach i wyczyścili rynny oraz rury.
Rosnące obok kościoła stuletnie liściaste drzewa zmuszają do okresowego czyszczenia systemu odprowadzania wody.Tego roku był on czyszczony dwukrotnie. Po minionej zimie, wiosną, ubiegłoroczne liście całkowicie zatkały system – woda ściekała po ścianach. Zapobiegając takiej sytuacji, tej jesieni system został starannie wyczyszczony.
Dlaczego o tym piszemy? Polacy z Wędziagoły naprawdę bardzo się starali, by nasza wyjątkowa świątynia została wyremontowana i odnowiona. Dlatego teraz, po osiągnięciu wspaniałych wyników, zawsze na czas i z pietyzmem podchodzą do tematu jej doglądu. Bardzo by się chciało, by ona znów nie zanikła i jeszcze przez wiele stuleci służyła kolejnym pokoleniom. Do tej potrzebnej i mającej sens pracy na przykościelnym terenie, w miasteczku, parafii, przy porządkowaniu, usuwaniu starych drzew na przykościelnym terenie, upiększaniu naszej świątyni, Polacy z Wędziagoły zapraszają również starostę Wędziagoły oraz proboszcza parafii. Nawołują ich, by nie stali na uboczu, nie byli obojętnymi obserwatorami. Chociaż nie są mieszkańcami naszego miasteczka, czy też miłośnikami tej krainy, ale z racji obowiązków, kierując się chrześcijańskimi i ogólnoludzkimi odruchami mogliby i bez wątpienia musieliby w jakimś stopniu przyczynić się do zachowania tego sakralnego miejsca w miasteczku. Mamy nadzieję, że troskliwi ludzie mogą pomóc w zmianie sytuacji.
Walt Whitman w książce „Liście trawy“ o podobnej sytuacji, kiedy należy ratować i człowieka, i spadający liść, pisał:
„Objąwszy padającego człowieka, podnoszę go swoją wolą, której się nie sprzeciwisz, / Oto, chwytaj mnie, nieszczęśniku, za szyję. / W imię miłości Boga, ty nie padniesz! Ja przejmę cały twój ciężar./ Wdycham ogromy haust powietrza w ciebie i podnoszę na powierzchnię, / Każdy pokój w domu wypełniam siłami zbrojnymi, / To moi ukochani,hańbiciele mogił. / Niełatwe jest doświadczenie człowieka, z pewnością też Boga, pragnącego nieść wielki ciężar. Ale jakie piękne...“
Ryszard Jankowski
Czytaj więcej...