Tego roku mija 30 lat odkąd pięknego majowego wieczoru odwiedził Wędziagołę Andrzej Miłosz – polski reżyser, dokumentalista, brat laureata Nagrody Nobla Czesława Miłosza. Spotkaliśmy się na podwórzu przykościelnym i stojąc przy opuszczonych grobach rodziny Miłoszów wspólnie postanowilismy, że konieczne trzeba tu coś zmienić. Powierzchnia zajmowana przez groby jest duża: 12 na 6 metrów, ogrodzenie zerdzewiałe, dolna jego część znajdowała się pod murawą, w środku - stuletnia brzoza, której gałęzie, nadłamane przez wiatr, uderzały w pomniki. Pożałowania godny widok.
Będący razem z nami śp. profesor Uniwersytetu Wileńskiego Ceslovas Kudaba widząc to wszystko zwątpił, czy uda się tu coś naprawić. Po wysłuchaniu opowiadań o pochowanych tu ludziach z rodziny Miłoszów, historycznej przeszłosci, obiecałem, że oboje z Andrzejem Miłoszem będziemy się starali o to, by to miejsce wiecznego spoczynku zostało odnowione.
Podobnie jak burzliwe i niespokojne były losy ludzi pochowanych w tych grobach, tak skomplikowanym okazało się ich odnowienie. Odbudowaliśmy porozbijane pomniki, spiłowaliśmy stuletnie, grożące zawaleniem i niszczące metalowe ogrodzenie drzewa. Niestety, ponownie został uszkodzony pomnik i nagrobek, skradziona stara latarnia. Nie jeden raz wszystko cierpliwie od nowa naprawialiśmy.
Już odszedł do innego świata Andrzej Miłosz i jego brat Czesław Miłosz. Kiedy byli żywi, obchodziły ich losy starego miejsca pochówku rodziny. Po ich śmierci troska o te groby spadła jedynie na autora tych słów. Nadal nimi się opiekuję. Każdej wiosny przed 3. Maja i Dniem Matki, w czewrcu (przed dniem urodzin poety) i w sierpniu - przed Zielną (dniem jego śmierci) kupujemy i sadzimy kwiaty, porządkujemu groby. Pomagają przy tych pracach członkowie polskiej wspólnoty. Oto i tego roku w przededniu świąt miejsce spoczynku rodziny Miłoszów zostało uporządkowane i ukwiecone. Jest to znak, że pamięć żyje, świadectwo, że chrześcijańskie wartości trwają.
Ryszard Jankowski
Wędziagoła w świecie
„Przypomina mi się takie zdarzenie... W latach 80. mieszkałem w Nowym Jorku i w 1984 (chyba) moi znajomi byli na obiedzie z Czesławem Miłoszem w jednej z nowojorskich restauracji. Poetą, noblistą. W pewnym momencie zaczęli oni rozmawiać o moim pisarstwie (tak mi później relacjonowano) i Miłosz zaczął dopytywać się o moją rodzinę, skąd pochodzi. I jedna z kobiet, redaktorka literacka polonijnego pisma, pamiętała - bo sama mnie swego czasu wypytywała o historię rodziny - że moja matka pochodzi w Wędziagoły. Nazwę miasteczka łatwo się pamięta, choć słyszy się może pierwszy raz: "wandzia goła", tak? No i ona powtarza Miłoszowi, że moja matka z Wędziagoły. I Miłosz nagle niespodziewanie dla uczestników obiadu się podekscytowal i zaczął podkreślać, że "Wędziagoła to przecież słynny zaścianek! To słynny zaścianek!"
Jakiś czas później, już w internecie, czytałem, że Miłosz miał rodzinę w okolicy Wędziagoły, odwiedzał, jego dziadek ma być tam pochowany.
Taka historyjka z prawdziwego zdarzenia.”
Tadeusz Korzeniewski, Polski pisarz - laureat Nagrody Kościelskich
Czytaj więcej...