Przed zbliżającymi się uroczystościami Pierwszej Komunii św. swoimi wspomnieniami o przygotowaniach do niej w groźnych latach sowieckich podzielił się ziomek Władysław Lutkiewicz.
„Moi rodzice - Polacy Jadwiga i Jan Lutkiewiczowie mieszkali we wsi Prejszagola, odległej o 8 km od miasteczka Wędziagoła, w którym był kościół. Kiedy miałem dziewięc lat, rodzice postanowili szykować mnie i brata Bolesława (miał on wówczas siedem lat) do Pierwszej Komunii św. W Wędziagole szykowała do niej pobożna, w starszym wieku pani Kłopotowska. Tak ją większość osób nazywała.
Nauka odbywała się trzy razy tygodniowo. Musieliśmy przygotować się w ciągu miesiąca. Nie mniej ważne było dla nas na czas dotrzeć do miasteczka i kościoła – pokonać 8 km drogi, a na dodatek las Puszcza. Całą tę odległość, 8 km, pokonywaliśmy z bratem w ciągu 1,5 – 2 godzin. Strasznie było iść jedynie przez las. Ciagnął się on na przestrzeni 1,5 kilometra. Z domu w Prejszagole wychodziliśmy o ósmej rano. Było lato – ciepło, przyjemnie i ładnie, śpiewały ptaki, świeciło słońce - tak wędrowaliśmy. W tamtych czasach w Prejszagole znajdował się oddział sowchozu Pogynie, tu się pasło stado krów. Dobrze, że mleko wożono do mleczarni w Wędziagole. Niekiedy i nas zabierano - sadzano na wóz, na bańki z mlekiem i jechaliśmy. O godzinie 10.00 już musieliśmy być w kościele, tam czekało na nas jeszcze 15 dzieci, które również szykowały się do komunii. Lekcje trwały dwie godziny. Potem wracaliśmy na piechotę do domu...
Po skończeniu nauki, jednej niedzieli, cała grupa dzieci przystąpiła do spowiedzi i przyjęła Komunię św. w wędziagolskim kościele pw. św. Trójcy. Tak wraz z bratem Bolesławem zbliżyliśmy się do Boga i wiary katolickiej. Dobrze pamiętam, że było to w lipcu 1952 roku.
Rodzice wówczas na pewno bardzo się cieszyli ze Święta Pierwszej Komunii, byli zadowoleni, że ich dzieci przyjęły Chrystusa do swoich serc i życia. Teraz, patrząc z perspektywy czasu, wiem, że życie nie było usłane różami, raczej – cierniami, ale ludziom kochającym Boga wszystko zawsze wychodzi na dobre“ – kończył swoje opowiadanie ziomek, Polak Władysław Lutkiewicz
Zanotował Ryszard Jankowski
Czytaj więcej...