Przeglądając stare gazety, w jednej z nich znalazłem opisany wypadek. Wydarzył się on przed ponad pół wiekiem, jego opis znalazł się w wydawanej w rejonie kowieńskim gazecie „Sztandar Komunizmu“, w niedzielnym numerze z dnia 26 marca 1967 roku został zamieszczony taki oto tekst: „Chłopak nie znający strachu.
Szeroko się rozlała płynąca przez Wędziagołę rzeczka Urka. Dla dzieci radość – jest gdzie puszczać łódeczki Tego dnia uczeń trzeciej klasy Szkoły Średniej w Wędziagole Ryszard Jankowski ze swoimi kolegami znów był przy Urce.
Nagle Ryszard się poślizgnął i wpadł do głębokiej rzeczki. Koledzy z klasy wystraszyli się i uciekli. Ale przy rzeczce szybko zebrała się gromada ludzi, jednak nikt się nie odważył ratować tonącego chłopca. I tylko Zachar Laškov – traktorzysta z Wędziagolskiego Sowchozu, który przybiegł na miejsce wypadku - skoczył do zimnego nurtu rzeki. Rodzina Jankowskich jest bardzo wdzięczna człowiekowi o dobrym sercu Z. Laškovovi za uratowanie Ryszarda.
R.Mačiutaitė”.
Tak wówczas pisała gazeta rejonowa „Sztandar Komunizmu”. Wydarzyło się to przed 57 latami. O nieszczęściu, które mnie spotkało pamiętam tylko tyle, że po załamaniu się lodu pośrodku rzeczki, prąd wciągnął mnie pod lód. Nad głową był lód i żółta woda. Przez nos i usta łykałem zimną wodę z kryształkami lodu, które jak igły kłuły mnie w środku. W myślach przewinęły się wydarzenia z kilku ostatnich dni…
Uratował mnie przez Boga posłany człowiek – staroobrzędowiec Rosjanin Zachar Laškov, który mieszkał nie opodal ze swoją matką, w Karalunach. Jak opowiadali ludzie, on jeden nie bał się wskoczyć do wody pomiędzy krami i kiedy nurt uniósł w stronę mostu, mnie wyciągnął. W dalszym biegu rzeka i zalane pola były jeszcze skute lodem. Mi się wówczas powiodło.
Takie było niespokojne, naznaczone ekstremalnymi zdarzeniami dzieciństwo.
Ryszard Jankowski
Ryszard Jankowski
Czytaj więcej...