Kiedy w 1992 roku Czesław Miłosz wysiadl z samolotu na wileńskim lotnisku, powiedział takie oto słowa:“Jestem szczęśliwy“. Przecież udało się mu powrócić do Szetejń, do rodzinnych stron nad Niewiażą. Czesław Miłosz przeżywał tę podróż, jako wyprawę do miejsc natchnienia, wizji, radości. Pisarz naprawdę był szczęśliwy, bowiem udało mu się jak gdyby pokonać czas.
Niestety, czas jest bezlitosny wobec pamięci o Jego najbliższych: nie ostał się przed zmiennymi warunkami tegorocznej aury - runął i się rozbił - duży krzyż z czarnego kamienia na mogile dziadka laureata Nagrody Nobla - Artura Miłosza na przykościelnym cmentarzu w Wędziagole, gdzie się znajdują groby rodzinne Miłoszów. Natychmiast zatroszczył się o zniszczony krzyż Ryszard Jankowski, który od wielu lat opiekuje się tym cmentarzem i oddał go do odrestaurowania.
Mamy nadzieję, że już w przyszłym tygodniu, podczas obchodów święta miasteczka „Wędziagola 630“, tradycyjnie, jak co roku, w czerwcu, spotykając się przy grobach rodziny Miłoszów, będziemy obchodzili 103. rocznicę urodzin Czesława Miłosza przy naprawionym pomniku jego dziadka Artura.
Poeta-mistyk, wrażliwy mistrz słowa Oskar Miłosz, którego przodkowie również spoczywają na przykościelnym cmentarzu w Wędziagole, w rodzinnych grobach Miłoszów, mógłby ujrzeć w tym wydarzeniu pewien sens znaków czasu. Pamiętamy cykl wierszy „Litwa po pięćdziesięciu dwóch latach“, gdzie się mówi o powrocie do rzeki czasu, do której zwykłemu śmiertelnikowi jednak pozwolone jest wejść również po raz drugi. To Boży dar, a troska o miejsca wiecznego spoczynku, świadczy o ludzkim darze, szacunku wobec pamięci.
Leonia Piotrowska
Czytaj więcej...