AJBoharewicz2W drugiej połowie lutego 1938 roku rozpoczęliśmy naukę w Szkole Powszechnej w Stankunach, oddalonej o dwa kilometry od majątku rodziców w Hucie. Ja uczęszczałam do czwartej klasy, a brat Władek do drugiej. Szkoła mieściła się w prywatnym domu właścicieli gospodarstwa – Meslinów. Klasa była ciemna, zimna, nieprzyjemna. Dzieci pochodziły z rodzin polskich, litewskich i rosyjskich. Rano tata odwoził nas do szkoły sankami. Wracaliśmy pieszo, brnąc przez zaspy śnieźne, pokonując wiosenne rozlewiska i błota na polnych drogach.

     uzumiskiumok Był najwyższy czas, abym zaczęła normalnie uczyć się w szkole. Rodzice przeprowadzali się do majątku Huta, a mnie na cztery miesiące umieścili u siostry taty, Emilii Willamowiczowej, w Użumiszkach, cztery kilometry od miasteczka Wędziagoła w powiecie kowieńskim. Wujek Franciszek Willamowicz często podkreślał, że jego ojciec Paweł kupił dwór w Użumiszkach od Artura Miłosza i ziemię podzielił między swoich synów. Siedziba dworu przypadła najmłodszemu synowi – Janowi. Dziadka Reginy, Pawła, widziałam może parę razy, ale babcia Weronika jeszcze rządziła i pozwalała nam pójść na strych i nabrać trochę jabłek. Jabłka miały kolor ciemnoczerwony, prawie bordowy i były bardzo smaczne. Takich w życiu nie jadłam. Regina z namaszczeniem całowała babcię w rękę, Ja też niby całowałam, dotykając ręki jedynie nosem.Regina była półtora roku ode mnie starsza. We trójkę: Regina, jej brat Władysław i ja wędrowaliśmy przez całą wieś Użumiszki do szkoły powszwchnej we dworze. Dworem nazywano majątek dziadka Reginy – Pawła Willamowicza. W obszernym domu w Użumiszkach mieściły się również pomieszczenia szkolne. Dookoła domu był tajemniczy, ogromny park, obok duży sad, łąka, a na horyzoncie płynęła rzeczka Urka.Od drogi do ganku prowodziła lipowa aleja, którą codziennie przemierzaliśmy. Pomieszczenie szkolne było duże, jednocześnie uczyły się w nim cztery klasy. Nauczycielka Jadvyga Prieżgintaite, zadbana, szczupła, w okularach, stara panna, w ciągu 45 lekcyjnych minut „balansowała” pomiędzy pierwszą, drugą, trzecią i czwartą klasą. To była moja pierwsza poważna i licząca się szkoła. Uczyłam się w czwartej klasie. Czułam się w niej jak obcy ptak, ale dużo skorzystałam. Na lekcjach religii proboszcz, ksiądz Gabrys, przygotowywał nas do Pierwszej Komunii Świętej.

Według danych spisu ludności 1923 roku, w okolicach Wędziagoły (gminie) mieszkało 3487 Litwinów, 3151 Polaków, 1197 Rosjan, 335 Żydów, 26 Białorusinów. Większość z nich rozmawiała w języku polskim, mówili też w swoim ojczystym języku i nikomu to specjalnie nie przeszkadzało. Wszystkim tu wystarczało miejsca pod słońcem.

Podobna sytuacja była też w sąsiedztwie, w okolicach Bobt. Przed pierwszą wojną światową w miasteczku Bobty było około 1200 mieszkańców, 80 ich procent stanowili Żydzi. W czasach niepodległej Litwy liczba Żydów zmalała. Część z nich emigrowała do USA, albo przeniosła się do innych miast Litwy. W 1923 roku w miasteczku Bobty mieszkało 153 Żydów (około 20 proc. mieszkańców miasteczka).

Wojska niemieckie zajęły Bobty 24 czerwca 1941 roku. W miasteczku były reaktywowane urzędy miejscowej władzy. Wójtem gminy został Justinas Janušauskas, który te obowiązki pełnił również w czasach rządów smetonowskich. Naczelnikiem policji gminy został mianowany Kazys Tribunevičius. Z byłych szaulisów został utworzony oddział “partyzantów” ( noszących białe opaski). Kierował nim Stanislovas Aniulis ze wsi Varekonis. “Partyzanci” wykonywali rozporządzenia wójta gminy oraz naczelnika policji. Już w pierwszych dniach okupacji rozpoczęły się aresztowania komunistów, komsomolców oraz aktywistów władzy sowieckiej. Kilka osób rosyjkiej narodowości zostało rozstrzelanych ( wśród nich znalazła się Stepanida Patyszewa oraz dwa jej synowie: 17-letni Leonid oraz 15-letni Pimen).

17 lipca 1941 roku w Bobtach rozstrzelano 8 komunistów i aktywistów władzy sowieckiej, wśród nich – sześcioro Żydów.

Powszechne prześladowanie Żydów rozpoczęło się w sierpniu 1941 roku. Na początku Żydzi byli zarejestrowani. 11 sierpnia starosta Bobt poinformował naczelnika powiatu kowieńskiego, że w miasteczku mieszka 93 Żydów. Po kilku dniach, wykonując tajne rozporządzenie dyrektora departamentu policji V. Reivytisa, 34 dorosłych Żydów aresztowano i zamknięto w synagodze miasteczka. Tu też przywieziono 30 Żydów z Wędziagoły. Na Żydów nałożono również kontrybucję. Zapłacili oni 9 tys. rubli. Żydzi z Bobt i Wędziagoły byli rozstrzelani w dniach 28 sierpnia – 2 września 1941 roku. Zdaniem większości świadków, zostało to zrobione na początku września.

Rankiem tego dnia, kiedy miano dokonać rozstrzeliwań, starosta miasteczka na wybrane miejsce egzekucji – w borze koło Bobt, nieopodal Niewiaży – przyprowadził kilkadziesiąt mieszkańców Bobt i okolic, którym rozkazał wykopać 50-metrowy rów o metrowej szerokości i głęboki na dwa metry. Jego kopanie ukończono około godziny 14.00. Po czym na miejsce mordu przyjechały dwie ciężarówki, w których było około 50 mężczyzn – policjantów 1. litewskiego batalionu. Dowodzili nimi oficerowie B. Norkus, J. Barzda oraz A. Dagys. Żydzi z miasteczka na miejsce kaźni byli pędzeni przez miejscowych „partyzantów“ i policjantów. Część niezdolnych do samodzielnego poruszania się Żydów (starcy, małoletnie dzieci) przywieziono wozami. Żydzi byli rozbierani do bielizny, grupami prowadzeni w kierunku dołu i ustawiani przodem na jego krawędzi. Na rozkaz oficera strzelano Żydom w plecy. Do rozstrzeliwań przyczyniło się również paru miejscowych noszących białe opaski. Najpierw zostali rozstrzelani mężczyźni, potem kobiety, dzieci i staruszkowie. Egzekucja trwała kilka godzin. Według zeznań świadków, zostało rozstrzelanych około 300-400 Żydów z Wędziagoły i Bobt. Po egzekucji miejscowi i przybyli mordercy podzielili między siebie lepsze ubrania i wartościowe rzeczy ofiar. Według raportu K.Jagera zostało rozstrzelanych 83 Żydów z Bobt i 252 z Wędziagoły (ogółem 335 osób). To mniej więcej odpowiada ilości ofiar (300-400) wskazanej przez świadków. Według zeznań jednego ze świadków, morderstwo Żydów z Bobt i Wędziagoły obserwował jeden Niemiec z aparatem fotograficznym.

Te okrutne przestępstwa w naszej miejscowości – to skutek przyjętej z entuzjazmem na Litwie polityki nacjonalistycznej, antysemickiej histerii. Obecnie również nieprzyjemnie jest widzieć i słyszeć to, jak się na osnowie nacjonalistycznych motywów próbuje się wzniecać antypolską histerię...

 


Strona www.vandziogala.eu, fot. wilnoteka.lt
Mieszkający na Kowieńszczyźnie Polacy od niedawna mają własny portal informacyjny www.vandziogala.eu. Na portalu są zamieszczane informacje o bieżących wydarzeniach, anonse, materiały archiwalne.

Pomysłodawcą portalu informującego o życiu Polaków na Laudzie jest prezes Oddziału Związku Polaków na Litwie w Wędziagole Ryszard Jankowski. Pisuje on artykuły do lokalnej gazety litewskiej oraz na portal Samorządu Rejonu Kowieńskiego. „Chcemy, żeby mieszkańcy Kowieńszczyzny, zarówno Litwini i Polacy wiedzieli o tym, co się dzieje w środowisku polskim, jakie imprezy organizujemy. Takie są realia: jeśli nie będziesz informować o swojej działalności, nikt nie będzie o tobie wiedział“ - mówi R. Jankowski.

Artykuły poświęcone sprawom polskim w prasie litewskiej, jak zapewnia działacz z Wędziagoły, są chętnie czytane, są potrzebne, gdyż wiele mieszkających na Kowieńszczyźnie osób pochodzenia polskiego nie zna języka ojczystego. Współpraca z samorządowym portalem nie zawsze układa się pomyślnie, teksty są zamieszczane z opóźnieniem albo odrzucane. Powstała więc potrzeba informowania o lokalnych wydarzeniach po polsku. „Tyle się u nas dzieje, organizujemy obchody świąt narodowych, koncerty, spotkania. Przyjeżdża do nas wiele osób z Polski, zwiedzają Laudę, miejsca związane z Czesławem Miłoszem i też szukają informacji po polsku“ - tłumaczy Ryszard Jankowski.

Na razie autorem większości informacji na portalu jest sam Ryszard Jankowski. Pomagają mu inne osoby, zaangażowane w działalność organizacji. R. Jankowski przyznaje, że nie jest to łatwa praca, gdyż języka polskiego nauczył się samodzielnie, tłumaczenie tekstów z litewskiego zajmuje mu trochę czasu. Ma jednak nadzieję, że portal będzie się rozwijał, że pojawią się materiały wideo, artykuły o tematyce historycznej, krajoznawczej, nawiązującej do tradycji z Sienkiewiczowskiego „Potopu“ i powstania styczniowego. R. Jankowski zapewnia, że nie będzie unikać tematów trudnych, na przykład skomplikowanych relacji miejscowych Polaków i władz lokalnych. „Władze lokalne ignorują Polaków, udają, że nas tu nie ma, w ich świadomości nie istniejemy“ - mówi R. Jankowski. „Trudno jest działać w takiej sytuacji“ - dodaje.

Najnowszy tekst na portalu www.vandziogala.eu dotyczy VI Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Wileńskie Spotkania Sceny Polskiej“. Sami zaś uczestnicy festiwalu udadzą się do Wędziagoły 23 listopada. W planach Oddziału ZPL w Wędziagole jest otwarcie biblioteki polskiej. Już są przygotowane pomieszczenia, zamówione regały, są książki. Będzie to miejsce spotkań miejscowych Polaków. Ryszardowi Jankowskiemu marzy się czytelnia internetowa, aby każdy chętny mógł przejrzeć zamieszczane w portalu informacje.

Na podstawie: vandziogala.eu, inf.wł.

Komentarze

#1 Pięknie i mądrze. Teraz każdy

Pięknie i mądrze. Teraz każdy będzie mógł się dowiedzieć, że polskość była i wciąż jest także na Laudzie. Poznać działaność Roadaków tam mieszkających. Życzę satysfakcji na polu redakcyjnym i pozdrawiam Wędziagolan.

Mineło prawie 70 lat od dnia, kiedy reżym radziecki konfiskował kościół parafialny w Wandziogołe. 18 stycznia proboszcz tej parafii odtrzymał dokumenty własnościowe. Z tej okazji 30 stycznia otbył się simboliczny ingres wspólnoty parafialnej, modlitwy pokutne i dziękczynne.

Słowami psalmisty „z wieczora bywa płacz, ale z poranku wesele“, z wieczora była zimna burza śniegowa, a w poranku niedzielnym swieciło słonce, kiedy to przed dziesiątą godzinę gruppa parafian i gości razem z proboszczem stanęły na dziedzińcu kościoła przy zamkniętych drzwiach.

Od pół roku proboszcz tej parafii ks. lic. Oskaras Petras Volskis powiedział wtępne słowo, że ta okazja jest ważna duchowo i moralnie do uświadomienia przeszłości, terażnieszości i przyszłości; władza radziecka odebrała nie tylko budynek, no miała pretensję ujażmić umysły i kontrolować dusze, ale Opatrzność Boża to udaremnyła.  Kościół w tej miejscowości jest symbolem przybliżającego się Nieba, Ludu Bożego, głosząc, że człowiek nie jest tylko zwierzętem, lecz bytem duchowym, otwartym na swego Stworzyciela i Odkupiciela.

W sobotę (22 września) Polacy z Wędziagoły (Vandžiogala) w rejonie kowieńskim protestowali przeciwko, ich zdaniem, dyskryminującym działaniom lokalnych władz. Jednym z organizatorów protestu był proboszcz Oskaras Volskis. Protestujący sądzą, że rejonowa władza ignoruje potrzeby parafian, zwłaszcza Polaków. Starosta Wędziagoły Vytautas Šniauka odrzuca wszelkie oskarżenia. Z powodu zapowiedzianego przez Polaków protestu władze odwołały obchody 628-lecia miasta.

W sobotnim proteście uczestniczyło 20 osób. Organizatorzy podkreślają, że byli to sami Polacy, chociaż zaproszeni zostali wszyscy mieszkańcy. Protestujący parafianie twierdzą, że władza w żaden sposób nie pomaga ich parafii. Budynki kościelne są w opłakanym stanie. Miejscowa władza ignoruje polską mniejszość, nie zaprasza na święta.

„W ciągu tych dwóch lat, co jestem proboszczem, to mam tego wszystkie dość. Tych wszystkich podwójnych standardów względem Polaków” – powiedział PL DELFI ks. Volskis, jeden z organizatorów akcji protestacyjnej. Zdaniem księdza Polacy są ignorowani przez władze i wyzywani w przestrzeni publicznej.

Nie tak dawno, pewnego wieczoru w kościele w Wędziagole (Vandžiogala) pojawił się młody mężczyzna uzbrojony w notes i ołówek, który przedstawił się jako dziennikarz „Kauno diena” Saulius Tvirbutas. Interesował go protest organizowany w parafii przy okazji święta miasta Wędziagoły. Inna była rozmowa i zupełnie inny ukazał się artykuł.

Myśl przewodnia artykułu jest absurdalna: proboszcz-Litwin podżega do napięć na tle etnicznym – przeciwko Litwinom!… Łatwo się domyślić, że na ostateczną redakcję artykułu wpływ mieli socjaldemokraci z rejonu kowieńskiego. W informacjach podawanych przez BNS, Delfi oraz inne profesjonalne środki masowego przekazu tego dziwnego wniosku nie zamieszczono.

Miasteczko Wędziagoła jest wyjątkowe z dwóch powodów: tu od kilku stuleci mieszkają ludzie narodowości polskiej. Prawdę tę zaciekle negują niektórzy mieszkający w Wędziagole Litwini i nazywają ją efektem polonizacji. A drugiej strony do absolutnej kontroli wszystkiego dążą tu członkowie Partii Socjaldemokratycznej, którzy rządzą w starostwie oraz w szkole średniej. W wyniku ich działalności miasteczko i parafia znajdują się w tragicznym stanie, a Polacy są bez przerwy krytykowani.

„Litewskie Vandżiogala, miasteczko, na południe od Kiejdan, w powiecie kowieńskim, 25 km od Kowna, 12 km od Bobt, czyli Babtai, 11 km od Łabunowa czyli Labunava. Nazwa ta oznaczała też drugie, obok Laudy, skupisko szlacheckich dworków i zaścianków” Czesław Miłosz, Gdzie słońce wschodzi i kędy zapada.

PIOTR WDOWIAK
Łódź

 

Dziedzictwo WKL w życiu parafii wędziagolskiej

Historia parafii 

Wędziagoła (lit. Vandžiogala, ros. Вендзягола, hebr. ונדז’גולה Venzhegola, żmudz. Vandiuogala) jest po raz pierwszy wspominana w źródłach pisanych w 1384 r. W kronice niemieckiej odnotowana jest wspólna potyczka Krzyżaków z wojskami księcia Witolda przeciwko Skirgielle. W wyniku walk dowodzonych przez zastępcę Wielkiego Mistrza, komtura z Regnety Markavardta Schulbacha zginęło wówczas 120 mieszkańców miejscowości, a kilkuset wzięto do niewoli.

Nasz kanał YouTube youtube

Nasi przyjaciele

logo l24 PL 180x150logo kurier 180
logo ltl 180

logo volskis 180

Katalikų renginiai

Free Joomla! template by Age Themes